środa, 13 listopada 2013

Ale co ja tam wiem o problemach...

To zdanie słyszę bardzo często. Podobno umiem słuchać, jak potrafię to doradzę, czasem pewnie się wymądrzę ( albo zbłaźnię :P ), czasem może powiem coś niezgodnego z trendem... Jednak jak słyszę takie zdanie, to zaczynam się głupio czuć. Dlaczego? Nigdy nie wiem, czy autor myśli, że wysłuchiwanie jego opowieści mnie nudzi i chce mi ułatwić życie dając do zrozumienia, że nie muszę zapamiętywać ani grama z tego, co mi właśnie powiedział, albo też zwyczajnie chce mnie kulturalnie ubiec, żebym nie zdążyła powiedzieć "co ty wiesz o życiu"... A ja tak nie mówię. To, że czasem faktycznie nie zapamiętuje jakichś wydarzeń nie wynika ze złej woli, a jedynie starczej sklerozy i zbyt dużej ilości informacji do zapamiętania (pesele, numery telefonów, piny do tych wszystkich złotych kart kredytowych i kody do sejfów ;) ) Mam nadzieję, że nigdy nikomu nie powiedziałam nic, co miałoby sugerować "ale co ty tam wiesz o życiu", a jeśli tak zrobiłam, to przepraszam, bo tak wcale nie myślę! Mam problemy, nawet wiele, ale każdy ma ponoć takie, z którymi sobie radzi - jedni mają takie, drudzy zupełnie inne - musi być różnorodnie po prostu, co nie?

Jednak jak słyszę tytułowe zdanie, robi mi się przykro. Moje życie naprawdę nie składa się tylko i wyłącznie z problemów. Mam wspaniałego syna, a problemy nie biorą się z jego powodu tylko przez to, jaki bajzel jest w naszym kraju i jakie niektórzy ludzie mają priorytety...

Krzyś jest SuperKrzysiem, który doprowadza mnie do łez, ale bardziej tych ze szczęścia i radości. Nie dalej jak dzisiejszej nocy obudził się około północy i zasnął po 2 (nad ranem?, w nocy? - zawsze mam z tym problem :P). Głowa mi pękała i mimo ogromnego zmęczenia, jakie mnie ostatnio dopada, cieszyłam się jak głupia na to jego niespanie. Pomyślicie pewnie, że mi już na starość totalnie odbiło:) Tłumaczę więc :) Te dwie godziny (no nie bite, ale w zaokrągleniu) moje dziecko ćwiczyło:) samo z siebie, więc dawało z siebie wszystko! Ten, kto kiedykolwiek miał do czynienia z rehabilitacją dzieci wie, że łatwiej i chętniej ćwiczą (nie tylko dzieci, prawda? :) ) wtedy, gdy nikt do tego nie zmusza i gdy się to opłaca. A Krzysiowi się opłacało, bo chciał ściągnąć sobie parę rzeczy ze stolika przy łóżku, więc czołgał się po poduszce jak wprawiony komandos:) Do tej pory próbował coś robić na dywanie, ale raczej z marnym skutkiem. Jak znam życie to na ćwiczeniach dzisiaj tego nie pokaże. Nie czas i nie miejsce :p Druga godzina w nocy (a jednak!) i łóżko u dziadków to jest to, co Krzysie lubią najbardziej :) I jeszcze ta widownia:) Zmęczona mama bez okularów wydaje się być odpowiednia, co nie? :) Widziałam to tylko ja i mi się to na pewno nie przyśniło:)

Jak widzicie, nie mam najgorzej, spędzam noce na czymś miłym i pożytecznym ;) ;) hehhehe A tak serio, to Wasze problemy są dla mnie naprawdę ważne. Ba, może tego nie okazuje, ale słuchając tego, co u Was słychać, sama mam czasem ochotę powiedzieć Wam, że co ja naprawdę wiem o problemach...!

5 komentarzy:

  1. Cudna osoba z Ciebie, Krzyś to szczęściarz!

    OdpowiedzUsuń
  2. Już nie pisałam o tym, ile razy przy tym dostałam palcem w oko, rączką po nosie, czy ile włosów mi wyrwał by nie pozwolić mi zasnąć ;D No cóż - żeby coś zyskać, trzeba coś stracić - taki lajf ;D

    OdpowiedzUsuń
  3. Madziu, nawet nie wiesz, jaki wieli kamień spadł mi z serducha dzięki temu, co napisałaś...

    Dziękuję :*

    OdpowiedzUsuń
  4. Nasze dzieci są wyjątkowe! :-D

    OdpowiedzUsuń
  5. Miłość zdziała cuda.

    OdpowiedzUsuń