środa, 3 czerwca 2015

Życie na świeczniku

Nie jestem ani politykiem, ani sławną aktorką. Nie zakładam sukienek za kilka tysięcy złotych, nie jeżdżę wypasionym autem. (Nie, nie narzekam, chociaż auto przydałoby mi się lepsze - obecne ma już 16 lat i nadchodzi czas pożegnania. Ale nie o tym miało być.) Nie bywam na "ściance", nie piszą o mnie ani w brukowcach ani w tych poważniejszych tytułach.

Mimo tych wszystkich "nie", jestem jakoś tam znana. Profil Krzysia na FB ma ponad 600 polubień, mój prywatny obserwuje kilka osób. Ja, mama Krzysia Bulczaka, piszę do Was o tym, co się dzieje u Krzysia, ale też o tym, co siedzi we mnie. Czasem są to żale, czasem (mam nadzieję, że częściej!) radości. Pamiętam jeszcze opory, jakie mieliśmy z Tatą Krzysia przed założeniem Krzysiowych stron na fejsie i blogu. Chcieliśmy być z tym sami, chcieliśmy mówić o Krzysia problemach tylko wąskiemu gronu przyjaciół. Na początku lekarze rokowali rok, dwa i będzie wszystko w porządku. Tak nie jest, bo wskazywany termin dawno minął. Z perspektywy czasu jednak nie żałuję wtedy podjętej decyzji. Dzięki niej mam WAS i do znudzenia Wam za to będę dziękować :)

Co mi dajecie? To brzydkie pytanie, ale konkretne i można konkretnie na nie odpowiedzieć. Pierwsza  myśl - 1% podatku i inne wpłaty na konto. Tak, to bardzo ważny aspekt, materialny. Dzięki tym pieniądzom stać nas na turnus rehabilitacyjny, chodzik, leki, czy prywatne wizyty lekarskie.

Wy dajecie nam dużo więcej. Coś, czego nie można kupić. Wsparcie, słowa otuchy, współuczestniczenie w chwilach złych i dobrych, kopniaki na rozpęd, lajki, komentarze. Kochacie Krzysia tak jak my. Krzyś Was też kocha. Może jest jeszcze mały i nie do końca rozumie co się dzieje, chociaż pewnie gdyby mówił, powiedziałby teraz "Mama, nie gadaj głupot, ja to wszystko kumam" W końcu jest bardzo mądrym chłopcem. (Mimo zaleceń by mówić do Krzysia językiem prostym, czasem zapominam się i gadam zdaniami złożonymi, po czym najczęściej szczena mi opada, bo Krzyś robi wszystko to, o co Go proszę :) )



Krzyś na zajęciach z Ciocią Otylią w Zabajce

Jestem więc na świeczniku. Wiecie o mnie dużo, choć nie wszystko. Bardzo chciałabym Wam powiedzieć dużo więcej, ale albo nie mam na to czasu, albo nie do końca jestem przekonana, że powinnam to robić. Czasem żałuję, że zamiast umawiać wizyty u fryzjera i makijażystki, umawiam lekarzy i terapeutów, albo że zamiast przeglądać w internecie kiecki na kolejne wielkie wyjście, szukam chodzika czy nowych przepisów, które mają rzekomo pomóc dzieciom niepełnosprawnym. Ale ten żal mija tak szybko jak szybko się pojawia. W końcu mam takiego cudownego Syna, którego lubi i któremu dopinguje tak wiele osób. Który zamiast sesji w brukowcu ma sesję wykonaną komórką, ale na której widać efekty jego ciężkiej, wieloletniej już pracy.

I ten uśmiech :)
Bezcenny!!!

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz