Ostatnia wizyta
u „specjalisty” po „papierek. Wyszłam z załatwieniem sprawy w 50% - nie
dostałam wniosku na ortezy Krzysiowe -
bo rzekomo lekarka nie może ich wypisać i dostała karę od NFZ. Ogólnie
rozmowa toczyła się w temacie NFZ jaki to jest beznadziejny i jaka to jest
biurokracja, no i że pani doktor weszli na pensje z tą karą…. Niby przyszłam
bez dziecka, bo chore, ale słowo w temacie Krzysia nie padło – nie doczekałam
się pytania – czy jakaś poprawa, czy pogorszenie, czy stoimy w miejscu. Z resztą jak bym przyszła z dzieckiem, różnicy
wielkiej by nie było. Lekarka już dawno ma łatkę tej, która przydaje się tylko
by wypisać kwitek – na pewno nie warto iść do niej po poradę. A szkoda, bo przez pierwsze wizyty
zapowiadała się całkiem całkiem. A po kwitek muszę iść do innego lekarza, w
drugiej połowie lutego, więc gdzieś dopiero za dwa miesiące Krzyś doczeka się
nowych ortez. Obecne są już lekko zużyte, ale głównie za małe i nie
zabezpieczają odpowiednio koślawienia lewej stópki. Ale kogo to obchodzi. I tak
dziękuję Bogu, że termin znalazł się jeszcze w tym półroczu, i to tak szybko, bo
od koleżanek wiem, że do niektórych specjalistów terminy są na październik albo
i na następny rok...
Niemniej
jednak patrzę pozytywnie w przyszłość. Mam dla kogo walczyć, wiem o co walczę i
z kim (chociaż nie do końca). Wbrew pozorom walka z lekarzami i biurokracją
jest najprostsza, choć może nie należy do najprzyjemniejszych. Jednak łatwiej
się walczy jak się wie, gdzie krzyknąć, gdzie i czego wymagać, czym straszyć
(tak, straszę :P !) i jak zakombinować (tak, kombinuję :P ). Każdy miesiąc uczy
mnie nowych rzeczy, nowych strategii w walce z biurokracją i głupimi
urzędnikami (bez urazy, ale mam chyba pecha i trafiam często na mega ciężkie i
ciemne przypadki ;) ). Gorzej jeśli chodzi o walkę z
losem – ale nie poddajemy się i rozgryzamy drania, bo w planach mamy
zwycięstwo! :)
Bo wspaniałe jest życie!
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz