Przed każdym z nas, zaraz po urodzeniu postawiono bardzo
dużo poprzeczek do pokonania. Zaczyna się od pierwszego oddechu, pierwszego
krzyku. Potem sprawy trudniejsze: podnoszenie głowy, przewracanie się na boki,
siadanie, stanie, chodzenie, mówienie…. (Jeszcze później szkoła, praca, rodzina…
ale ten wątek, z racji tego, że jest bardzo odległy, póki co pomińmy.)
Wiele dzieci „utknęło” na którymś z etapów lub zalicza(ło)
je z dużym opóźnieniem. Krzysiowi bardzo dużo czasu zajęło na przykład
utrzymanie podniesionej głowy.
Jedne dzieci robią to już w drugim miesiącu
życia, inne po latach, albo wcale. Czas biegnie tak szybko, że teraz nie jestem
w stanie przypomnieć sobie kiedy mój synek zaczął panować nad swoją szyją.
Najpierw udawało się to w pozycji pionowej, potem powoli, choć na chwilę, także
w poziomie. Długo czekaliśmy tez na przewrót, chyba z półtorej roku ćwiczyliśmy
siadanie z pozycji leżącej – udało się przed Bożym Narodzeniem 2013, czyli
grubo po Krzysiowych drugich urodzinach.
Czasem słyszę przechwałki matek – "a moja córcia to już
pełzała jak miała trzy miesiące", inna "a mój synek chodził już w po skończeniu 9
miesięcy…" w tym momencie czasem mam ochotę wykrzyknąć „ a mój syn mimo prawie 3
lat nie chodzi, nie czworakuje, nie mówi”. Tylko po co? Nie mam zamiaru się z
nimi licytować. Jestem dumna ze swojego dziecka – to ono, nie ja, walczy każdego
dnia ze swoim ciałem. To ono pracuje cały czas nad utrzymaniem tej przeklętej
równowagi, nad zapanowaniem nad rączkami, nad metodą przekazania mi jakiejś
ważnej informacji. A propos - ostatnio przeczytałam, że to nie rodzic cierpi jak
dziecko nie mówi, tylko dziecko. Ty musisz zgadywać (trochę jak gra w kalambury
;) ), ale to dziecko trafia szlag, jak przez kwadrans, a czasem i dłużej nie
możesz się domyśleć o co mu chodzi! – nigdy wcześniej nie patrzyłam na to w ten
sposób – teraz staram się o tym nie zapominać i doceniam te chwile, kiedy
szybko domyślam się, co Krzyś ma na myśli – nie zawsze jednak się to udaje, bo
wymagania coraz bardziej rozbudowane a matka bardziej jakoś nie jest domyślna
:P

Nie jestem sobie nawet w stanie wyobrazić, że nagle muszę
nauczyć się stać, chodzić, mówić. Mój mózg nie ogarnia wysiłku, jaki trzeba
wykonać, by zapanować nad swoim ciałem w podstawowych jednak kwestiach. Nie
mówię tu o równowadze na linie czy nawet staniu na jednej nodze. Miałam to
szczęście, że przyszło mi to jakoś tak w miarę normalnie. No może nauka na
rowerze szła mi dość długo, ale jazdę na rolkach za to opanowałam bardzo szybko
;) Mam jednak większe szczęście, bo trafił mi się super syn. Chłopak, który się
nie poddaje, który miewa gorsze dni, ale uśmiecha się chyba częściej niż ja :) Trafił mi się synek,
który siedząc obok mnie w aucie, parę kilometrów przed dotarciem do przedszkola
skanduje wraz ze mną, że chce do przedszkola :)
On stuka piąstką w fotelik, ja krzyczę. Mamy ubaw po pachy i ładujemy
uśmiechowe akumulatory na cały dzień :)
A jaką frajdę sprawia nam jechanie pod ostrą górkę albo z górki – to wie tylko
ten, kto jedzie z nami albo nas mija :)
Wyglądamy pewnie dość komicznie, ale mamy to gdzieś ;) Jedni wolą malować rzęsy
we wstecznym lusterku albo dłubać w nosie czekając na zielone – my wolimy się
śmiać, cieszyć z fajnego auta, które nas mija, i z wielu, wielu innych rzeczy
Ale wracając do tematu głównego :) Krzyś jest moim hero, moim
bodyguardem, moją nadzieją, moją miłością, moją radością, moim sensem życia,
moim uśmiechem, moim wzorem, moim synkiem, moim dzieckiem :)
Krzysiu, jeśli kiedykolwiek przeczytasz wypociny Twojej
matki, to (mimo, że powtarzam Ci to do znudzenia z pięćset razy dziennie)
pamiętaj – jestem z Ciebie dumna!
Korzystając z okazji, że wzięło mnie na pisanie a i czas się
ku temu znalazł, a potem może go nie być, składamy Wam życzenia z okazji
Wielkiej Nocy. Czegóż to Wam życzymy? Zdrowia przede wszystkim, poza tym,
byście spędzili ten pozytywnie i pożytecznie, nie z pilotem i chipsami przed
telewizorem, ale w gronie Bliskich, żebyście mieli dużo okazji do radości,
byście z racji Świąt ale też nadchodzącej wiosny widzieli więcej sensu w tym,
co robicie i co się wokół Was dzieje, byście znów potrafili doceniać nawet to
najmniej zauważalne szczęście i to, co macie, byście mieli więcej siły do walki
o swoje, o lepsze jutro.
Mama Krzysia